Eco Driving
Eco-driving i silniki turbo-diesla to nie jest najlepsze połączenie.
Konkretnie mam na myśli jazdę na niskich obrotach-szybką zmianę biegów na wyższe.

Turbinka w Kii (jak i w moim Audi) ma w turbinie łopatki kierownicy (po szczegóły zapraszam do googla).
Jazda na niskich obrotach powoduje, że spaliny przechodzą powoli przez turbinkę, czyli duża ilość sadzy pozostaje w tej właśnie turbince. Im więcej sadzy, tym mniej miejsca dla tych łopatek (w uproszczeniu). Po pewnym czasie (to nie będzie pewnie 5 tyś, a raczej 50 tyś km) łopatki te przestają pracować, bo są zasyfione.
Objawia się to brakiem mocy w wyższym zakresie obrotów i wolniejszym jej rozwijaniem.
Skutkiem tego jest konieczność demontażu turbiny i jej dokładne wyczyszczenie lub nawet wymiana/regeneracja.
Taka awaria czeka każdego turbodiesla (sadza zawsze się osadza), ale eco-driving napewno to przyśpieszy.

Oczywiście, nikt nie twierdzi, że non-stop trzeba jeździć na wyższych obrotach, ale czasami turbinka musi w pi... dostać pan zielony

Dodam tylko, że powyższe sprawdziłem na sobie. Jakiś rok temu postanowiłem popróbować ten eco-driving. Przez jakieś 3 miesiące jeździłem dość spokojnie. Spalanie trochę spadło (nie pamiętam o ile).
Niestety po 3 miesiącach samochód w pewnym momencie stracił moc. Rozpędzał się wolniej, a powyżej 3 tyś. obrotów nie chciał jechać wogóle. Po podpięciu kompa wyskoczył błąd - tzw. notlauf, czyli zapieczone/zabrudzone kierownice w turbo.

Na szczęście obeszło się bez wydatków - widocznie nie zasyfiłem turbiny całkowicie.
3 dni wkręcania na obroty i butowania (w ramach rozsądku) wystarczyło - turbina oczyszciła się sama i od roku problemu nie ma.
Widocznie miałem trochę farta, szczęścia, bo u wielu kolegów to się kończyło wyciąganiem turbiny.


  PRZEJDŹ NA FORUM